UE dobija polskich przewoźników! Tachografy w busach od 2026 roku zniszczą branżę transportową
Unia Europejska uderza w kolejną polską branżę. Od 1 lipca 2026 roku wszystkie busy o masie od 2,5 do 3,5 tony, które jeżdżą w przewozach międzynarodowych i kabotażowych, będą musiały być wyposażone w inteligentne tachografy. To decyzja, która dla wielu polskich firm oznacza katastrofę i koniec działalności.
Koniec wolności na busach
Do tej pory busy były symbolem wolności w transporcie – tańsze w utrzymaniu, elastyczne i konkurencyjne wobec ciężarówek. To właśnie dzięki nim polscy przewoźnicy zdominowali europejski rynek lekkiego transportu. Teraz Bruksela mówi: dość.
Wymóg tachografów oznacza obowiązkowe przerwy, odpoczynki, biurokrację i koszty, które dotąd dotyczyły tylko TIR-ów. Dla busiarzy to cios w samo serce ich modelu biznesowego.
Małe firmy nie mają szans
Montaż tachografu to kilka tysięcy złotych na każdy pojazd, do tego legalizacja, kalibracja, karty kierowców i systemy do archiwizacji danych. Duże zachodnie koncerny poradzą sobie z tym bez problemu, bo mają kapitał i sztab prawników. A co z małymi polskimi firmami rodzinnymi?
Dla nich to często wyrok – zamknięcie działalności albo wpadnięcie w spiralę długów. Polska straci tysiące miejsc pracy, a lukratywne kontrakty przejmą firmy z Niemiec, Francji czy Holandii.
Biurokracja zamiast biznesu
Kierowcy busów zamiast wozić towar i zarabiać będą musieli pilnować przerw, kart, wykresówek i procedur. To oznacza mniej kursów, więcej papierologii i rosnące koszty obsługi floty.
Firmy, które dziś walczą o przetrwanie w obliczu rosnących cen paliwa, składek i podatków, dostają kolejny gwóźdź do trumny.
Kto na tym zyska?
Nie jest tajemnicą, że na zmianach zyskają najwięksi gracze na rynku transportowym w Europie. Polacy, którzy latami budowali swoją pozycję dzięki ciężkiej pracy i niższym kosztom, zostaną zepchnięci na margines.
Unia Europejska po raz kolejny pokazuje, że zamiast wspierać rozwój przedsiębiorczości, woli narzucać przepisy, które niszczą konkurencję ze Wschodu i chronią interesy Zachodu.
Ostatni dzwonek dla polskich przewoźników
Przepisy wchodzą w życie za niespełna dwa lata i nic nie wskazuje, aby ktoś w Brukseli chciał zmienić decyzję. Polskie firmy mają więc tylko jedno wyjście – albo dostosować się do nowych zasad kosztem gigantycznych wydatków, albo zamknąć biznes.
Czy naprawdę o to chodziło? Żeby zniszczyć polski transport busowy i oddać rynek w ręce zachodnich koncernów?
To, co wydarzy się w 2026 roku, może być największym wstrząsem w historii polskiego transportu drogowego.

